Aktualności

Piłka zamiast nut


Piłka zamiast nut

Dziś jedna z najważniejszych zawodniczek słupskiego zespołu. Wzór sportowca – konsekwentna, pracowita i nieustępliwa. Patrycja Firkowska zasługuje na słowa uznania, zwłaszcza za rewelacyjną postawę w ubiegłym sezonie. Jednak wszystko mogłoby wyglądać dziś zupełnie inaczej. Gdyby w wieku kilku lat zdecydowała się nie posłuchać mamy – dziś moglibyśmy ją spotkać na przeglądach chórów kościelnych.

Na co dzień miłośniczka koni i piłki ręcznej. W zasadzie mówi o tym jak o swoich dwóch pasjach. Obie rozpoczęły się już w dzieciństwie. Choć o mały włos a z drugą z nich nikt nie musiałby jej kojarzyć.

– W dzieciństwie musiałam wybrać. Prababcia namawiała mnie na śpiewanie w chórkach kościelnych. Niewiele brakowało a zdecydowałabym się na to. Pamiętam jednak, że wtedy pomysł nie spodobał się mojej mamie, która jest wielką miłośniczką sportu. I tak to się zaczęło – wspomina z uśmiechem Patrycja Firkowska.

Pierwsze lata treningu utwierdziły ją w tym, że dokonała słusznego wyboru. W czwartej klasie szkoły podstawowej trafiła pod opiekę Anity Unijat. Z czasem zaczęła traktować piłkę ręczną coraz bardziej poważnie.

Na pierwszy występ w pierwszej lidze nie musiała długo czekać. Zadebiutowała jako piętnastolatka. Determinacja i ciężka praca zaowocowały tym, że w ubiegłym sezonie była już podstawową zawodniczką zespołu. Częściej można ją było widzieć w roli skrzydłowej, choć z czasem z powodzeniem radziła sobie na pozycji rozgrywającej.

Prywatnie licealistka, przygotowująca się do matury. Prawdopodobnie, oprócz przedmiotów obowiązkowych, zdecyduje się też na geografię i wiedzę o społeczeństwie. Pełna wiary, zmotywowana i ambitna. Nie ukrywa, że w przyszłości chciałaby powąchać parkiety niemieckiej Bundesligi. Na razie zastanawia się, w jaki sposób rozwiązać zadania związane z różnicą czasu na świecie…